środa, 26 września 2012

"Skóra, w której żyję" Pedro Almodóvara

"Skóra, w której żyję" to niezwykły film, ogląda się go w skupieniu, bo naszpikowany jest różnymi emocjami i bogactwem znaczeń. Na mnie zrobił ogromne wrażenie, nie tylko dlatego, że w główną rolę wcielił się Antonio Banderas, ale przede wszystkim dlatego, że film opowiada pewną historię od początku do końca.
Bohaterką filmu jest Vera, kobieta, która stała się ofiarą eksperymentów, z tego powodu nieswojo czuje się w swojej skórze. Stało się to za sprawą wybitnego chirurga, którego obsesją po śmierci żony w płomieniach stało się stworzenie doskonałej, wytrzymałej na ogień sztucznej powłoki ludzkiego ciała. Roberto w związku z tym przeprowadza wiele eksperymentów między innymi modyfikacje genetyczne przy użyciu świńskiej tkanki.
Na jednym z sympozjum przedstawia swoje wyniki, nie wszyscy jednak są przychylni jego wizji, gdyż powstaje poważny problem natury etycznej: czy modyfikacja genetyczna była dozwolona? Czy, aby wbrew oficjalnym wypowiedziom Roberto nie eksperymentował na ludziach?
Jednocześnie dowiadujemy się wiele o przeszłości Roberto, również o tym, kim jest tajemnicza Vera. W tym momencie następuje wielkie zdziwienie, oraz nasuwa się wiele pytań: jak można być tak bezwzględnym, niewzruszonym człowiekiem, a jednocześnie takim perfekcjonistą? – to przeraża, a jednocześnie zachwyca.
Kino Almodóvara jest z reguły ciężkie i bardzo wyraziste, ale jest w tym pewnego rodzaju moc sprawcza reżysera, który niewątpliwie wciąż potrafi wyczarować niesamowite rzeczy.
Ja mogę ten film niewątpliwie polecić, gdyż tak jak pisałam na początku, przypadł mi do gustu i jak najbardziej zawiera się w granicach mojej estetyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz