poniedziałek, 26 listopada 2012

Obejrzane w tamtym tygodniu...

"The Lucy One" to historia żołnierzyka (w tej roli Zac Efron - cudowny chłopiec z "High school musical", jak na mój gust, zbyt poważna rola dla tego, jeszcze chłopca), który został wspaniale ocalony na polu bitwy dzięki fotograii, którą znalazł, a która została utracona przez innego żołnierza, który na tym polu bitwy poległ. Efron postanawia dziewczynę odnaleźć i tak zaczyna się wspaniała znajomość i głębokie uczucie. Polecam kobietom, które uwielbiają miłosne historie. Mi nie przypadł do gustu.

Za to "Brake" to świetna historia o trudnym szkoleniu ludzi ochraniających Prezydenta USA. Jeden z takich rekrutów budzi się w ciemności. Jedyne, co może dostrzec, to zegar odliczający czas. Okazuje się, że jest zamknięty w skrzyni i przetrzymywany w samochodzie. Jedyną szansą uwolnienia  dla Jeremy'ego jest ujawnienie miejsca, w którym prezydent USA ukrywa się w czasie ataków terrorystycznych. Rewelacyjny scenariusz, pełen napięć i zwrotów akcji. Końcówka filmu zaskakująca. Polecam!
Kolejny dobry film "Man On A Ledge", w którym główną rolę gra Sam Worthington ("Avatar). W jedną z głównych ról wciela się Ed Harris (bardzo się Pan nam postarzał). Ciekawy pomysł na fabułę, odkrywający fakt, iż w Stanach Zjednoczonych nadal żądzą faceci w krawatach na wysokich stanowiskach. Zwykły szary człowiek, to tylko kolejny dureń, którego można spokojnie poświęcić. Główny bohater jednak okazuje się bystrym, przebiegłym, zoorganizowanym i zdeterminowanym człowiekiem. Ku zaskoczeniu wszystkich dowodzi swojej niewinności. Polecam!

"Twilight - Breaking Dawn Part II" - kto obejrzał I, II i III część, musi zobaczyć również i ostatnią, która według mnie nie kończy się tak, jakby miała być ostatnia. Tematyka znana, dlatego nic więcej  nie napiszę, oprócz tego, że mi się mimo wszystko podobał.


"Batman - Dark Knight Rises"- po ośmiu latach nieobecności Batman wraca, by uratować Gotham City przed zamaskowanym terrorystą Banem. Mnie film rozczarował, zabrakło mi akcji, efektów, żenujące sceny walki bez krwi i wybuchów, bez zniszczeń. Przynajmniej o godzinę za długi. Poza tym, za dużo równoważnych ze sobą bohaterów, których próbuje się na siłę upchać w jednym filmie. Pozytywną postacią jest Anne Hathaway, królowa komedii romantycznych, która świetnie wcieliła się w rolę Kobiety Kota. O wiele bardziej podobał mi się "Mroczny Rycerz" ze wspaniałym, niestety nie żyjącym już moim ulubieńcem Heath'em Ledger'em.
Dlatego tej części zdecydowanie nie polecam, mimo, iż bardzo lubię Christian Bale'a, uważam, że jest świetnym aktorem, w tym jednak wydaniu nie miał okazji pokazać swoich wszystkich możliwości.

piątek, 2 listopada 2012

Chemia śmierci - S. Beckett

"Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś, co było kiedyś siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem gaz. Już martwe ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylęgają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmowe pożywkę, następnie migrują. Opuszczają ciało w składnym szyku, w zwartym pochodzie, który podąża zawsze na południe. Czasem na południowy wschód lub południowy zachód, ale nigdy na północ. Nikt nie wie dlaczego" - tak zaczyna się ta fascynująca powieść, obok której nie można przejść obojętnie. Nie tym, którzy, tak jak ja uwielbiają thirllery z pogranicza medycyny sądowej, świat morderstw, zawiłych wątków akcji, trudnych do rozwiązania zagadek policyjnych.
O tej książce mogę pisać tylko i wyłącznie w samych superlatywach. Od samego początku spodobał mi się sposób pisania Beckett'a. Nie każdy potrafi opisać coś w sposób tak rzeczywisty, że pojawia się nam to przed oczami. Całość utrzymana jest na wysokim poziomie, oznacza to, że nie można pominąć żadnego, choćby najmniejszego kawałeczka powieści. Czyta się ją na jednym oddechu, gdyby tylko było to możliwe, ile książek można byłoby przeczytać...?
Wszystko jest w niej na miejscu, mrożący krew w żyłach początek, nietuzinkowe rozwinięcie akcji i nieodgadnione dla czytelnika zakończenie. Nawet jeśli wydaje się, że już wszystko wiesz, następuje zwrot akcji, który powoduje, że nie wiesz nic. Właśnie to w książkach uwielbiam, to, że do końca nie wiem, co może się wydarzyć.
Bohaterem książki jest David Hunter - wybitny antropolog sądowy, który wie o śmierci, jak się okazuje "prawie" wszystko. Zaszywa się w małym angielskim miasteczku zwanym Manham, gdzie czas stanął w miejscu, szukając schronienia przed okrutną przeszłością. Niestety i tu dociera ów proces alchemii, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach...
"Chemia śmierci" to pierwsza część powieści Sminona Becketta angielskiego dziennikarza, pisarza, napisana w 2006 roku, która stała się światowym bestsellerem - i od niej należałoby zacząć tą serię. Kolejna to "Zapisane w kościach" z 2007 roku. W 2009 powstała część III pod tytułem: " Szepty zmarłych", a w 2011 roku "Wołanie grobu" kończąca przygody Davida Huntera.
Zdecydowanie polecam! Po przeczytaniu "Chemii śmierci" od razu sięgnęłam po kolejną, co świadczy o bardzo dobrze napisanej książce i chęci dowiedzenia się znacznie więcej o umiejętnościach doktora Huntera, człowieka, który umie skłaniać zmarłych do zwierzeń.