czwartek, 24 stycznia 2013

Potrzeba posiadania...

Myślę, że każdy odczuwa potrzebę posiadania. Jedni mają bzika na punkcie kupowania gadżetów, inni markowych ciuchów, a jeszcze inni nie potrafią obejść się bez oryginalnych kosmetyków. Tak, ja też to mam. Potrzeba posiadania książek - to jedyna moja słabość, która uwydatniła się jakiś czas temu. Nie zawsze kochałam czytać, w szkole był to raczej przymus, dopiero na studiach mogłam czytać to co chciałam. I tak złapałam bakcyla. Od tamtej pory namiętnie kupuję książki, które nie oszukujmy się, nie należą do tanich. Odwiedzam więc księgarnie sporadycznie, bo gdy widzę książkę, której nie mam, a którą chcę mieć, poprawka - ja ją muszę mieć, od razu kupuję, bez względu na wszystko. Są jeszcze sklepy internetowe: allegro, merlin.pl (mają fajne promocje i atrakcyjne ceny), których staram się nie odwiedzać, na pewno nie tak często, jakbym tego chciała. Przyznaję jest to trudne, ba nawet bardzo. Tylko w tym miesiącu kupiłam ok. 10 książek (na 5 z nich czekam - to a propo kupowania przez internet). Licząc, że każda kosztowała minimum 30 złotych, to wychodzi jakieś 300 złotych w porywach do 400. Tak wydaję więcej na książki, niż na ubrania. Nie wiem, czy to u dorosłej już kobiety jest normalne? Kiedyś próbowałam wypożyczać je z bibliotek, ale przyznaję nie było w tym nic, co sprawiałoby mi przyjemność, poza oczywiście satysfakcją przeczytania, muszę czuć coś więcej. To, że odkładam moją już książkę, na moją półkę, na swoje miejsce (ułożone alfabetycznie), podpisuję ją swoim nazwiskiem i dwa razy w miesiącu wycieram z nich kurz - to jest to. Gdyby za pracę można było płacić książkami, to na pewno bym ją podjęła, pod warunkiem, że byłaby to praca dodatkowa, bo niestety książką się ani nie najem, ani nie opłacę rachunków, itd. Co lubię najbardziej w posiadaniu książki? To, że jest moja i tylko moja, cieszy nie tylko moje oko, ale przede wszystkim duszę:)


Oto mój  niewielki zbiór, zdjęcie sprzed tygodnia 
Dążę do całej ściany książek:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz