wtorek, 25 czerwca 2013

"ZERO DARK THIRTY"...CZYLI: "WRÓG NUMER JEDEN"...

Frapujące tłumaczenie tytułu, aczkolwiek sam film jest naprawdę wciągający mimo, że trwa 2h 24min. Opowiada prawdziwą historię zatrzymania Osama Bin Ladena, co zawdzięczamy jak dotąd nie ujawnionej młodej agentce Mayi (świetnie grająca Jassie Chastain), która zostaje wysłana przez CIA do Arabii Saudyjskiej, gdzie ma nadzorować poszukiwania "Number One". Bohaterka przechodzi dużą metamorfozę od młodej osóbki, która odwraca głowę w brutalnych monetach tortur, po kobietę, która sama rozpracowuje i walczy o schwytanie celu numer jeden. Moim zdaniem to postać stworzona tylko na potrzeby filmu, osoba z którą możemy się utożsamiać, taki trik w scenariuszu.
Reżyserem filmu jest również kobieta: Kathryn Bigelow, amerykańska producentka i reżyserka. Z pod jej ręki wyszedł film "The Hurt Locker" ("W pułapce wojny" otrzymała za niego Oscara oraz 15 innych nagród i 4 nominacje). We "Zero Dark Thirty" przedstawia w sposób, który lubię, szpiegowskie wyczyny, sprowadzające się do wielogodzinnych przesłuchań, ślęczenia nad stosami teczek i podsłuchu podejrzanych. 
Ten film jest naprawdę autentyczny w szczególności scena schwytania celu, gdzie wszystko wygląda bardziej jak film dokumentalny niż obyczajowy.  Ponadto, jak czytałam, scenarzysta Mark Boal przekopał się przez setki mniej lub bardziej oficjalnych raportów, a także rozmawiał z uczestnikami operacji, dlatego jestem w stanie uwierzyć w całą tą historię. Nie zabrakło również polskiego akcentu, oficjalnie zostaje powiedziane i pokazane, że w Polsce również były tajne więzienia, w których przetrzymywano i torturowano terrorystów. Film polecam!

niedziela, 23 czerwca 2013

Koniec "Hannibala"...

Niestety dobiegł końca I sezon naprawdę świetnego serialu "Hannibal", ze świetnie grającym głównym bohaterem Mads'em Mikkelsen'em. Twórcy serialu niestety nas nie rozpieszczają, bo na następny sezon trzeba czekać aż do 2014. 
Serial jest dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdyż nie spodziewałam się, aż tak dobrych, niekiedy drastycznych scen, dobrej charakteryzacji, świetnych pomysłów. Jestem wielką fanką Tomasa Harrisa dodajmy fantastycznego autora książek, na podstawie których serial powstał ("Czerwony smok", "Milczenie owiec", "Hannibal", "Hannibal - po drugiej stronie maski"). Autor przedstawia poczynania sławetnego i nieprzewidywalnego Dr Hannibala Lecter'a, który ma niecodzienne upodobanie, mianowicie uwielbia spożywać ludzkie ciała. 
Wracając do serialu, podoba mi się postać Willa Grahama grana przez Hugh'a Dancy'ego. Wątek wiodący tej postaci powstał specjalnie na potrzeby tego serialu i jest bardzo ciekawie prowadzony przez człowieka, który widzi świat oczami seryjnych morderców, potrafi przeniknąć w ich ciało tak bardzo, że sam zatraca swoją tożsamość. 
Dodam również, że Laurence Fishburne także robi dobre wrażenie, wciela się w rolę agenta FBI, przyjaciela Willa, ale też Dr Lectera, który jak się okazuje świetnie manipuluje całą sytuacją.
Końcowa scena nie była wielkim zaskoczeniem, lecz podsyceniem ciekawości widzów, tego co będzie miało miejsce w sezonie drugim. Ja już nie mogę się doczekać, szkoda, że tak długo trzeba czekać...

Ps. Na razie możemy pocieszyć się "True Blood sezon VI" - dzisiaj drugi odcinek, natomiast od 30 czerwca rusza "Dexter" - mój najulubieńszy serial.

wtorek, 18 czerwca 2013

"GRA O TRON" - koniec sezonu 3...

Właśnie dobiegł końca 3. sezon "Gry o tron" dla fanów tego serialu 9 odcinek na pewno był szokujący, szczególnie dla tych, którzy nie czytali książki George'a R.R. Martina. Powiem szczerze średnio mnie ten sezon wciągnął, od samego początku. Dla mnie wygląda to tak, jakbyśmy przez 8 odcinków czekali na wielkie Wow! No i stało się było ogromne WOW, które zupełnie zmieni bieg wydarzeń w sezonie 4. A cały sezon 3. znowu kończy się bardzo przeciętnym odcinkiem, bo do przewidzenia było, że po scenie, w której ginie Robb Stark, jego matka i niemal wszyscy najbliżsi sojusznicy, oczekiwania wobec finału będą bardzo duże.
Cecha, która definiuje "Grę o tron", to wielowątkowość. Dlatego w tym sezonie działo się bardzo dużo, dobre momenty przeplatały się z gorszymi. Rewelacyjna scena słownego starcia Tyriona i Joffreya kontra Ramsay jedzący kiełbasę. To w pewnym sensie najlepsze podsumowanie całego sezonu, który dostarczył wielu dobrych scen - atak smoków i podbój Astapor, wspinaczka na Mur, Tyrion kontra Tywin, Krwawe Gody, sztuczki Margaery (niestety zmarginalizowanej w miarę upływu czasu), bunt Nocnej Straży i tak dalej. Najgorszym ze wszystkich wątków był wątek Theona, który tak dla mnie, jak i dla niego był wielką torturą, skutecznie ciągnął się przez 10 odcinków, mam nadzieję, że misja ratunkowa jego siostry w 4 sezonie tyle nie potrwa. Materiał źródłowy serialu nie pozwala na większe odejście od wielowątkowości, jednak momentami ma się wrażenie, że odcinki 3. sezonu były sklejone na siłę, jak mało pasujące do siebie fragmenty.
Finał jest taki, że tak naprawdę nie wiadomo jak zostanie poprowadzona fabuła serialu w sezonie 4., bo to co jest w książce w serialu jest rozciągnięte w czasie, rozszerzone, lub całkowicie pominięte. Czekam na sezon 4., ale już nie z taką niecierpliwością, jak na sezon 3.

czwartek, 6 czerwca 2013

"DROGÓWKA" - hardcore, czy prawdziwy?

Jak dla mnie mega hardcorowy film, ale czego można spodziewać się po reżyserze Wojciechu Smarzowskim? Jego filmy są bardzo realistyczne ("Róża", "Dom zły", "Wesele"), czasami trochę przerysowane, ale zawsze jest w nich trochę prawdy. Myślę, że i w tym filmie zawarta jest odrobina prawdy, może nawet trochę więcej, niż odrobina, którą odkrywają przed nami świetni polscy aktorzy: Arkadiusz Jakubik, Eryk Lubos, Jacek Braciak, Marcin Dorociński, Marian Dziędziel, Maciej Stuhr. Jednak najbardziej podobała mi się gra głównego bohatera Bartłomieja Topy, który w ostatnich latach zyskał w moich oczach, przede wszystkim za autentyczność.
"Drogówka" to opowieść o policjantach, którzy w pracy i poza nią nie zachowują się tak, jak na policjantów przystało. Są przyjaciółmi, którzy już dawno temu zeszli ze ścieżki sprawiedliwości. Ich mały, zamknięty świat z pozoru działa doskonale, jednak jedno wydarzenie zmienia go doszczętnie. Jeden z nich ginie, drugi zostaje oskarżony, trzeci donosi, z czym nie potrafi sobie poradzić, czwarty jest rasistą, piąty "stuka", co popadnie, szósty nigdy nie trzeźwieje, jedyna w tym gronie kobieta - co robi? Zakochuje się w domniemanym sprawcy. Wszystko nabiera tempa, gdy do gry wkracza CBA, oraz na jaw wychodzi afera autostradowa w którą zamieszane są osobistości ze świata polityki, oraz zamordowany policjant. Sierżant Ryszard Król próbuje oczyścić się z zarzutów i odkrywa prawdę, która zakończy jego smutny żywot. Mogę go polecić dla fanów Smarzowskiego, jednak nie jest to film na wymarzony wypad do kina z kobietą.

wtorek, 4 czerwca 2013

"Place Beyond the Pines - Drugie oblicze"...

Jeden z moich ulubionych aktorów, tym razem wcielił się w rolę kaskadera Luka, nie posiadającego dosłownie nic. Zarabia na życie pracując w wędrownej trupie cyrkowej, popisując się odważnymi wyczynami na motorze. To jest to co potrafi robić najlepiej i jest w tym doskonały. W jednym z miasteczek nawiązuje przelotny romans z kelnerką (Eva Mendes - partnerka Gosling'a w realu). Z tego związku rodzi się dziecko Jason, który zmieni wydarzenia tego filmu. Luke'a pragnie być ojcem dla chłopca, ale nie może zaoferować ze swojej strony nic prócz swojej osoby. Brak perspektyw sprawia, że porywa się na desperacki krok, który zmienia życie nie tylko jego syna, ale także pewnego policjanta (Bradley'a Cooper'a). 
Film trwa 2 godziny 20 minut i rzeczywiście ogląda się go, jak dwie odrębne historie, które na końcu się łączą.
To co mi się podobało to, to, jak została pokazana walka policjanta z jego wewnętrznym "ja". Zdawał sobie sprawę, że skłamał już na samym początku i tym samym poszedł w złym kierunku. Sumienie jednak go dopadło, jednak mam wrażenie, że zrobił to tylko dlatego, żeby ocalić siebie.
Po piętnastu latach historia zatacza koło: znowu bogaty może wszystko, kłamca zostaje kimś ważnym, biedny musi kombinować, by móc coś znaczyć, rusza w świat w pogoni za swoim miejscem na Ziemi.
Przełomową sceną dla mnie, była scena w lesie: gdy Jason trzyma na muszce zabójcę swojego ojca, na kolanach twarzą w twarz z synem człowieka, którego zabił, któremu nie dał szansy na obronę. Nie dał szansy na to, by był ojcem. Człowieka, który był dobry, tylko zagubiony, który nie urodził się w bogatej rodzinie, nie był synem senatora. W oczach obu pojawiają się łzy, w jednych z bezsilności, w drugich z żalu i chęci uzyskania przebaczenia.
Film bardzo mi się podobał, nie należy do gatunku: "łatwe, miłe i przyjemne". To film o ludziach biednych pozbawionych perspektyw, którzy w imię odpowiedzialności podejmują bardzo nieodpowiedzialne decyzje. Jest również wątek o korupcji, wyrachowaniu i politycznych ambicjach. Jest wreszcie poruszony temat winy ojców, która spada na synów, kształtując ich los, nawet jeśli nie są tego świadomi. To na pewno film, który porusza, czasami przytłacza, ale przede wszystkim daje dużo do myślenia. Zdecydowanie polecam!
I piosenka końcowa Bon Iver "The Wolves":)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Trener "NIE" bardzo osobisty:(

Niestety moje odczucia są negatywne. Niewiele jest w tym komedii, poziom dowcipów nie wykracza poza przeciętność. Trener bardzo osobisty nie był wcale taki osobisty. W pewnym momencie stwierdziłam, że reżyserowi skończył się pomysł na ten film. Nie ujmując Gerardowi Butlerowi, który jest nieziemski i nawet w tym kiczu mu do twarzy. Wcielił się w rolę emerytowanego piłkarza, który ma za sobą karierę w wielkich europejskich klubach i rozbite małżeństwo. Doszczętnie spłukany rusza do Stanów Zjednoczonych, gdzie szuka nowych możliwości kariery (marzy mu się bycie telewizyjnym dziennikarzem) i próbuje wrócić do łask kilkuletniego syna. Przyjęcie roli trenera dziecięcej drużyny piłkarskiej, w której gra syn, okazuje się dobrym sposobem na zaciśnięcie rodzicielskich więzów. Jednak przysparza również wiele problemów. Gdy George robi użytek ze swojego seksownego szkockiego akcentu w chwilę później zachwycają się nim nie tylko kopiące piłkę dzieciaki, ale też całe stado pobudzonych matek, które mizdrzą się do niego na treningach, otwierają drzwi kariery i pchają do łóżka. Rzeczywiście 30 minut filmu człowiek czeka, aż się zacznie rozkręcać, czy romans, czy wiele romansów, czy cokolwiek, a tu zonk: powrót do przeszłości. Na jaw wychodzi, że George ciągle kocha swoją byłą żonę, która ma wyjść za mąż, co oczywiście nie dochodzi do skutku. Nie takiego filmu się spodziewałam. Słaby, nawet bardzo słaby.