wtorek, 4 lutego 2014

Z serii polskie i dobre! - "Mój rower", "Dziewczyna z szafy" i "Miłość"

 Z serii naprawdę dobre, polskie kino. Filmy, które opowiadają o trudnych sytuacjach życiowych w jakiej każdy z nas albo był, albo jest, albo będzie.
"Mój rower" opowiada o ... właściwie podtytuł mówi sam za siebie, "Cała prawda o facetach". Najstarszy (Michał Urbaniak), najbardziej doświadczony, wyniszczony, częściowo przegrany, porzucony, skazany na klęskę, bez szans na odkupienie. Średni (Artur Żmijewski) uparty, ze swoimi racjami, nie do końca prawdziwie odczytanymi, bardzo usztywniony, nastawiony na szablonowe ocenianie drugiego człowieka. Najmłodszy (Krzysztof Chodorowski) niedoświadczony, zbuntowany nastolatek, zawieszony pomiędzy światem najstarszego a średniego.
Film daje do myślenia o relacjach: dziecko-rodzic, rodzic-dziecko. Czy zawsze muszą być tak skomplikowane? Czy żal, pretensje i niedomówienia stale towarzyszom uczuciom wyższym związanym, z tak ważną rolą w życiu, jaką jest niewątpliwie rodzicielstwo? Czym to jest spowodowane i dlaczego tak ciężko jest znaleźć "Złoty środek", lekarstwo, które uleczy każdy ból, zarówno rodzica, jak i dziecka. Ten film to opowieść o zawiłych relacjach trzech pokoleń: dziadka, ojca, syna. Pokazuje jak świat dziecka odczytuje słowa dorosłego, i co ten dorosły jest w stanie zrobić jednym słowem w świecie dziecka. Słowa zostawiają ślad już na zawsze, po to, by już nieustannie działać spustoszenie.

"Dziewczyna z szafy" tytuł to oczywiście przenośnia, bo dziewczyna jest zza drzwi, a nie z szafy. Ponadto ma duże problemy z samą sobą, co przejawia się brakiem realnego postrzegania otaczającej ją rzeczywistości. Za tymi drzwiami jest Tomek (bardzo dobra rola Wojciecha Mecwaldowskiego) i Jacek, bracia. Tomek autystyczne ucieleśnienie bardzo uzdolnionego muzyka i malarza, ciągle milczącego osobnika, utrudniającego życie swojemu niewątpliwie bardzo zajętemu pracą i kobietami bratu. Jest jeszcze Pan dzielnicowy, porządny obywatel, który zawsze znajduje się w dobrym miejscu i czasie, po to, by służyć pomocą zbłąkanym duszyczkom. Dzielnicowi już tak, niestety mają. Jest i Pani Kwiatkowska, postać której nikt nie znosi, nawet Ona sama, bo cała jest po prostu nie do zniesienia. Światy tych pięciu postaci mieszają się ze sobą, mimo to, iż każdy z nich ma swój osobny. Każdy z nich postrzega swoją rzeczywistość poprzez pryzmat swojego ja. Mi najbardziej podobają się pokazane w filmie relacje braci, z których na końcu wynika, że ten bardziej zrównoważony i zdrowy na umyśle, potrzebuje do normalnego funkcjonowania, tego niewątpliwie autystycznie chorego. W pewien sposób jest to przygnębiające, bo jest to zależność nie do końca zrozumiała, która obnaża chorobę w sensie niedosłownym oczywiście, ich obydwu. To pewnego rodzaju uzależnienie na końcu staje się wybawieniem dla całej czwórki, dzielnicowy niestety nie załapał się do rozgrywki.

Okazuje się, że prawdziwa miłość, o ile to zjawisko w ogóle występuje w przyrodzie, potrafi znieść wszystko. Mowa tu oczywiście o zdrowym prawdziwym uczuciu, które w filmie zostało przegrupowane, a jego fundamenty postawione na nowo. Pomysł na film zrodził się z gazetowego reportażu, o tzw. "aferze olsztyńskiej". Mimo to, nie jest to zbyt dramatyczne odzwierciedlenie gazetowo-telewizyjnych wzorców, wspomnianą aferę traktuje jedynie jako punkt wyjścia. Trzeba przyznać, że świetna gra aktorów sprawia, że ten film jest dobrze opowiedziany. Młode małżeństwo zostaje wystawione na próbę, gdy w ich życie wkracza ktoś, kto sprawił, że będą musieli na nowo określić, czym jest dla nich tytułowa "miłość". 
Mi podobało się przełamanie każdej postaci i każdej sytuacji, nic nie jest banalne i oczywiste i nic nie idzie zgodnie z wyznaczoną prostą. Poza tym zauważyłam jedno, co jest rzeczywiście bliskie życiu. Mianowicie to, że w każdej parze to kobieta bierze na siebie ciężar odpowiedzialności. Pan prezydent po chwili ulżenia sobie i dziecinnego poddania się zachciance, chowa się dosłownie za żoną, która przebacza i proponuje. Matka Tomka dostrzega i wie. Maria rozumie, czeka, działa. Natomiast faceci: jeden przeholował, drugi mota się jak piskorz, ot cała filozofia życia mężczyzn.