środa, 4 czerwca 2014

"The Word" - Między wierszami...

"Słowa", bo tak powinno brzmieć dosłowne tłumaczenie tego tytułu, to film który opowiada historię o charyzmatycznym młodym pisarzu Rory'm Jansenie, którego gra Bradley Cooper. Życiowym celem Rory'ego jest osiągnięcie sukcesu na rynku literackim. Na początku kariery udaje mu się odnieść małe zwycięstwo, zdobywa nagrodę i wszyscy czekają na kolejne objawienie wielkiego talentu. Niestety, wciąż nowe próby napisania czegoś sensownego kończą się porażką. Wszechobecne napięcie pomiędzy Rory'm a jego partnerką przybiera coraz bardziej na sile. Brak pieniędzy, ciągłe nieporozumienia z ojcem, obniżenie życiowej stopy, popychają głównego aktora do ...
Pewnego dnia młody pisarz odnajduje stary neseser, a w nim rękopis powieści, który nie został nigdy opublikowany. W akcie desperacji postanawia podpisać się pod nie swoim dziełem. 
Dalej Jego losy pędzą jak pociąg pośpieszny, nie trudno zgadnąć, w jaką stronę. Jego powieść staje się wielkim bestselerem, a on tym samym osiąga życiowy sukces. Jego dzieło zachwyca czytelników, krytyków, ludzi znających się na sztuce. Chwalą go za ponadczasową mądrość, świeżość i przesłanie, które niewątpliwie dzieło niesie. Jansen staje się gwiazdą mediów, jest na językach zainteresowanych, a plakaty z jego podobizną wiszą dosłownie wszędzie. Wszystko układa się wręcz doskonale, aż do momentu pojawienia się prawowitego twórcy dzieła. 
Cała historia jest naprawdę ciekawa, ale (zawsze jest jakieś ale), w tym filmie mamy do czynienia z grafomanią niskich lotów, opakowaną w piękny ozdobny papier typu: Bradley Cooper (słaba gra aktorska). Do pewnego momentu nawet interesował mnie, ale zbyt wiele dialogów, prostych mądrostek ubranych w pompatyczne słowa. Gawęd, łez i rozterek nie było końca, no ileż można? Ok., ja rozumiem, że to dramat, ale dłużyło się w nieskończoność, w dodatku jeszcze pseudo poważna muzyka.
Jeśli ktoś chce przypomnieć sobie i odświeżyć wszystkie życiowe prawidła, to proszę bardzo, ten film jest na tą okoliczność doskonały.