środa, 27 sierpnia 2014

Grey's Anatomy sezon 10

10 sezon mnie lekko rozczarował, odczuwam brak pomysłu na dalszy ciąg tego serialu, ale skoro obejrzałam już tyle sezonów to przerwanie teraz kiedy zaczyna zbliżać się ku końcowi, byłoby jak nie odrobienie pracy domowej z języka polskiego, a ja lubię polski.
Już teraz wiadomo, że Cristina Young nie podpisała kontraktu na swoją obecność w 11 sezonie, do którego już zakończono zdjęcia.
Wyprowadzanie tej postaci w serialu było co najmniej banalne, zero sentymentu, ani jednej łzy, a przecież była jedną z głównych bohaterek i od dziesięciu lat brała udział w tym przedsięwzięciu, zdobywając dwa Złote Globy, więc po tym wątku spodziewałam się czegoś więcej. 
Ponadto byliśmy świadkami sielanki małżeńskiej Dereka i Meredith, jakiejś tam rezygnacji z planów na rzecz drugiego małżonka, i oświadczenia, że jedno nie chce wyjeżdżać z Seattle, drugie zaś chce, co w rezultacie, jak już możemy przypuszczać będzie owocowało w 11 sezonie.
Podobał mi się wątek April i Jackson'a, ta para świetnie pasuje do siebie, pomimo skrajności osobowości, uważam, że dostarczą nam jeszcze wielu zabawnych sytuacji z ich udziałem.
Karev nareszcie znalazł swoją miłość i cel w życiu, myślę jednak, że jego serce związane jest ze szpitalem Sloan Grey Memorial Hospital i na długo tam zostanie.
Najbardziej burzliwy związek jak dla mnie i tym samym najbardziej interesujący, mowa o Cristinie i Owenie zakończy swoją żywotność przez wyjazd Cristiny do Zurychu. I to jest DRAMAT! przez duże "D" dla tego serialu.
Wątki kilku nowych stażystów, niektóre przeplatają się z powodzeniem, inne nie. Myślę jednak, że nic i nikt nie zastąpi stażystów z pierwszych sezonów, wtedy kiedy była jeszcze Issi i George, ale życie płynie dalej nawet w tym serialu, a tamtych bohaterów już nie ma, Ci którzy pozostali rządzą teraz szpitalem i trzeba przyznać, że dobrze im idzie.
Jestem ciekawa jak potoczą się losy bohaterów w nowym 11 sezonie, który rusza już za miesiąc:)
Podsumowując ostatni odcinek 10 sezonu:
- był po prostu słaby,
- teoretyczny atak terrorystyczny, który miał sprawić, że będziemy się bać o życie Cristiny przez 5 minut, nie poruszył,
- podobnie jak starania Meredith, która broni pacjenta podejrzanego o dokonanie zamachu, to już było,
- słabo wyszła również krytyka mediów powszechnie uważana za temat na czasie,
- no i najbardziej smutne, że wątek Cristiny po tylu latach zostanie tak naprawdę urwany, kiedy odchodzili inni bohaterowie wszyscy przyglądali się temu z pewnym niedowierzaniem a nawet smutkiem. Tu po prostu ktoś przeniósł się do innego miasta.
I tak to prawda, że tak układa się życie. Najlepsi przyjaciele wyjeżdżają gdzie indziej, nie mają czasu dzwonić, odwiedzać się a potem człowiek nigdy ich więcej nie widzi. Ale nie po to ogląda się serial by było jak w życiu. Zwłaszcza taki gdzie w jednym szpitalu wciąż pracują ludzie, do których strzelano, którym grożono, kazano trzymać w dłoniach bombę, którzy przeżyli katastrofę lotniczą. Skoro wszystko w serialu nie jest tak, jak w życiu, nie ma sensu kończyć w sposób życiowy. Nikt, tak naprawdę nie ma na to ochoty. Ja chcę ostatecznych zakończeń, wymiany zdań, scen, w których pozwala mi się spojrzeć jeszcze raz na wszystko co się postaci w danym miejscu wydarzyło. Chcę! bo jeśli nie zobaczę tego w serialu to życie na taki ostatni odcinek nigdy nie da mi szansy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz