piątek, 29 stycznia 2016

"Uratuj mnie" - kolejna książka MUSSO

Chciałoby się zapytać: skąd ten mężczyzna czerpie pomysły?
Kolejna książka, którą się połyka w całości i która pochłonęła mnie doszczętnie. Tym razem jednak na dłużej wprawiła mnie w nastrój "myśleniowy", nad sensem naszego bycia i życia.
"Uratuj mnie" jest cudowną powieścią o miłości "at first sight", jeśli takowa istnieje, to ma ogromną moc przywracania ludzi do świata żywych, ma moc, której nie oprze się nawet najbardziej zszargane serce.
Jest to również książka o nadziei na lepsze jutro, o tym, że jeśli ktoś silnie czegoś pragnie, to prędzej, czy później to osiągnie. Książka o wierze w to, że po naszej śmierci jest coś, czego teraz nie jesteśmy w stanie pojąć, i o czym każdy z nas na pewno będzie miał okazję się przekonać.
Teraz myślicie zapewne, książka taka, jak wszystkie. A ja stanowczo temu zaprzeczę. Nie każdy pisarz potrafi tak sprawnie opowiadać życie. Nie każdy ma ten dar wciągania czytelnika w opowiadaną historię. Guillaume Musso ma to coś, coś za czym każdy pisarz niewątpliwie podąża.

Sam jest lekarzem pediatrą, pracującym w jednym z nowojorskich szpitali, uważanym za człowieka, który pracuje nie dla sławy i uznania, ale po to, by pomagać ludziom. Juliett to młoda francuska, nafaszerowana myślą zdobycia aktorskiej sławy z Ameryce próbuje swoich sił, lecz niestety nie jest jej dane zaistnieć w tym świecie. Pewnego dnia ścieżki tych młodych ludzi łączą się, gdy Ona przechodzi przez ulicę na drugą stronę chodnika, On hamuje z impetem tuż przed jej nogami. Ona próbując go oczarować, klepie jakieś kłamstwo. On by się bronić przez jej urokiem, odpłaca się tym samym. W pogoni, za tym czymś, co ich w sobie ujęło, spędzają ze sobą cudowne dwa dni. Potem ona musi wracać do Franci, wiza studencka straciła ważność, a i żaden z jej planów nie powiódł się. Wsiada do samolotu, On choć bardzo chciałby ją zatrzymać, nie robi tego. I w tej właśnie chwili ktoś inny decyduje za nich. Samolot, katastrofa, zły los, pech, świadomość tego, że wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć...
A jednak coś podpowiada jej, że to może się już nigdy nie wydarzyć, już nigdy kogoś takiego nie pozna, już nigdy się nie zakocha. Owładnięta tą myślą w ostatniej chwili wysiada i postanawia go odszukać. Niestety chwilę później aresztuje ją policja, On przekonany, że jego ukochana na zawsze odeszła, błąka się po ulicach Nowego Yorku, by chwilę później spotkać kobietę, która oświadcza mu, że Ona żyje, ale i tak będzie musiała umrzeć...

A to dopiero początek tego, co autor przygotował dla nas. Książka niejednokrotnie mnie wzruszyła, niejednokrotnie też spowodowała, że człowiek naprawdę zaczyna zastanawiać się:
Czy mamy wpływ na naszą przyszłość?
Czy my w ogóle o czymś decydujemy?
Czy robi to ktoś inny, a my się tylko na to godzimy?
W trakcie czytania tej książki nasuwają się też inne pytania, jedno z nich to, czy po naszej śmierci jest coś, cokolwiek? I na to pytanie już każdy indywidulanie musi sobie odpowiedzieć.

Wszystkie książki Musso mają ten pierwiastek nadprzyrodzonej mocy, który zmusza nas do myślenia. Wprawiają nas w melancholijny nastrój i pozwalają na chwilę odłączyć się od rzeczywistości, która pochłania nas każdego dnia z coraz to większą siłą. To od nas zależy jak bardzo pochłonie nas nasza codzienność. Tylko, czy oby na pewno, tylko od nas?

Moja ocena
8/10

2 komentarze:

  1. Czyta się świetnie, ale dla mnie to przede wszystkim jedna z takich książek, która nawet po przeczytaniu pozostawia jakiś ślad, być może nawet lekki niepokój. Musso potrafi cudownie powiązać w jednym wątek miłosny, sensację ale to co lubię u niego najbardziej to filozoficzny background jego powieści, który jest w zasadzie najważniejszy. Fabuła osadzona w Nowym Jorku jest bardzo "filmowa", aż prosi się wersję kinową. Znów mamy Nowy Jork, samotnych ludzi łaknących miłości i zimę. Jakież to chłodne, lecz w tym chłodzie jest to co pozwala ujrzeć nadzieję na inne lepsze jutro.
    " Uratuj mnie" to zdecydowanie lepsza książka nic "Jutro", no ale to czyste subiektywne odczucie :-)

    OdpowiedzUsuń