niedziela, 22 października 2017

"Captain Fantastic" - z moim ulubiony Vigo Mortensenem

Ostatnio było kilka negatywów, więc teraz coś naprawdę dobrego, film, który mnie urzekł, choć nie przypominam sobie, żeby głośno było o nim w Polsce. Mimo to, naprawdę zasługuje na uwagę i na to, by się nad nim chwilę zastanowić. 
Rzeczywiście gra w nim mój ulubiony Vigo, którego ubóstwiam, ale nie tylko, dlatego film mi się podobał.
Opowiada historię rodziny, Bena i jego sześciorga dzieci, która postanowiła żyć z dala od amerykańskiego "dream life". To taka rodzina Robinsona Crusoe, tak sobie myślę, że tak by wyglądała, gdyby Robinson Crusoe miał taką możliwość mieszkać z nią na wyspie. Samowystarczalna, ponadprzeciętna, wybitnie uzdolniona, radząca sobie w każdej "spartańskiej" sytuacji. Z początku opowieści tej historii widz nabiera pewności i przekonania, że ten styl życia i bycia jest o "niebo" lepszy od tego naszego prawdziwego, cywilizacyjnego.
Dzieci Bena mogą pochwalić się wiedzą z każdego zakresu nauk, bo ojciec do czytania daje im dzieła z zakresu astronomii i fizyki. Same zdobywają jedzenie, a pracą własnych rąk wytwarzają wszystkie sprzęty gospodarstwa domowego. Niestety ojciec sprawuje nad nimi władzę dyktatorską, poprzez codzienną musztrę, wycieńczające ćwiczenia fizyczne, naukę strzelania z łuku i walki na noże, co wzbudza w widzu bardzo mieszane uczucia.
Niby spokojny, sielski styl życia na pozór prowadzi do tragedii, która powoduje, że rodzina musi zmierzyć się ze światem zewnętrznym, w którym będzie miała okazję przetestować wypracowane w warunkach izolacji zasady współżycia. I tutaj przestajemy już kibicować głównemu bohaterowi, którego metody wychowawcze i alternatywny styl życia oparty na staromodnym etosie "ja kontra reszta cywilizacji" nie ma racji bytu.
W ostateczności okazuje się, że dzieci Bena muszą wyjść spod ojcowskiego klosza, po to, by nauczyć się oddzielić prawdę od fałszu, a Ben musi im na to pozwolić.
Film nasycony jest skrajnymi emocjami od wolności, do bezwzględnej dyscypliny, od antysystemowości do systemu opresji, ale te dwie godziny mijają w całkowitym oddaniu bohaterom i ich niekonwencjonalnej wrażliwości, którą widz pokocha od pierwszego wejrzenia.


Moja ocena
10/9

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz