niedziela, 25 października 2015

"Ziarno prawdy" - polskie, dość dobre kino...

Tegoroczny film polskiego reżysera Borysa Lankosza autora takich filmów, jak:
- "Rozwój" 2001, 
- "Radegast" 2008,
- "Rewers" 2009.
"Ziarno prawdy" to kryminał, thirller, gatunek, który w Polsce rzadko ma okazję gościć na naszych kinowych ekranach i cieszyć nasze oczka. Film mi się podobał w kilku momentach tylko, reżyser za bardzo popłynął, ale o tym później. Brak też dla mnie ciągłego trzymania w napięciu, jak na dobry thirller przystało. Troszkę to się rozwlekło.
Miasto w którym dzieje się cała akcja to Sandomierz miejsce, które ma specyficzną historię i legendę. Miasto, które jest mroczne przez wzgląd na II wojnę światową, gdyż było areną działań zbrojnych. Najciekawszą postacią jest główny bohater w którego wciela się Robert Więckiewicz, prokurator, człowiek twardo stąpający po ziemi, konkretny, wydaje się być zawsze na topie i na tropie. Teodor Szacki zostaje oddelegowany, aby wyjaśnić pewną zagadkową śmierć Elżbiety, żony jednego z moich ulubionych aktorów polskiego kina Krzysztofa Pieczyńskiego. Staje się oczywiście głównym podejrzanym, niestety krótko po tym znajdują jego zwłoki, a tożsamość potwierdza, nie kto inny, jak prokurator Szacki. Później dowiadujemy się, że Elżbieta miała kochanka, lokalnego filantropa, który jak się okazuje, również znika bez śladu.
Film naszpikowany jest obrzędami i rytuałami żydowskimi według, których realizowane są zbrodnie. Cała zagadka nawiązuje do śmierci żydowskiej rodziny podczas II wojny światowej, co staję się tylko sprytnie przygotowanym kamuflażem, którego autorem jest mój ulubieniec.
"Ziarno prawdy" jest naprawdę interesujący, ale jak podkreśliłam wcześniej reżysera trochę poniosła wyobraźnia, tzw. nadinterpretacja. Moment zejścia do podziemi z całą ekipą, w tym dziewczyny - przewodniczki, która nie miała z akcją żadnego powiązania, w dodatku wszyscy uczestnicy bez żadnego przygotowania... Gdzie przewidywanie sytuacji, odpowiedzialność? Prokurator działający na własną rękę? Żaden chyba, aż tak daleko by się nie posunął?
Na plus są jak najbardziej są dość realistycznie wyglądające sceny mordów. Cała specyfika obrzędów żydowskich również ma tu niebagatela bardzo duże znaczenie. W sposób pierwotny przedstawione są rytuały, które nawet w dzisiejszym świecie mrożą krew w żyłach. W historii żydowskiej napotkać można wiele opisów, które dotyczą składania ofiar z ludzi, bądź kabalistycznych opisów terapeutycznych zastosowań krwi. Wśród ludności żydowskiej kwitł na dużą skalę rynek z kupcami żydowskimi sprzedającymi ludzką krew z rabinicznym certyfikatem produktu "koszerna krew". Koszerny znaczy czysty, co oznacza, że krew z mięsa musi być całkowicie usunięta i filmie świetnie było to pokazane.
Z całą pewnością mogę go polecić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz