piątek, 26 kwietnia 2013

"Kim byłbym bez ciebie?" - Guillaume Musso...

Jest to pierwsza książka tego autora, którą miałam okazję przeczytać, za sprawą mojej koleżanki Agnieszki (dzięki Aga!). Nie mam więc żadnego odniesienia do jego wcześniejszej twórczości, ale na pewno to nadrobię, bo zakupiłam jego drugą z kolei powieść "Potem", która odniosła wielki sukces. Sprzedała się we Francji w ponad 300 000 egzemplarzach i została przetłumaczona na wiele języków.
Ta książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, ponieważ dość mocno przewija się wątek kradzieży dzieł sztuki, który ja kocham. W związku  z tym, tylko dlatego, tak szybko ją przeczytałam. Historia sztuki to moja druga wielka pasja, najbardziej jednak interesują mnie złodzieje dzieł sztuki.  
"Kim byłbym bez Ciebie" opowiada historię Martina Beaumont, dwudziestojednoletniego Francuza, który wyjeżdża do San Francisco, by podszkolić swój angielski i poznać Stany. W czasie pobytu w USA spotyka rok młodszą Gabrielle. Młodzi zakochują się w sobie bez pamięci, jednak po powrocie Martina do ojczystego kraju kontakt się urywa. Trzynaście lat później Martin jest paryskim policjantem. Prowadzi sprawę Archibalda McLeana, króla złodziei dzieł sztuki. Przeszłość dopada go nieubłaganie, gdy okazuje się, że przestępca jest ojcem jego ukochanej sprzed lat. Obaj mężczyźni wkraczają w życie Gabrielle po długim czasie, a ona usiłuje odzyskać i jednego, i drugiego i nie stanąć przed niemożliwym wyborem. 
Jest to trochę powieść z pogranicza świata rzeczywistego i magii przywracająca wiarę w siłę miłości i poświęcenia, a także w istniejące dobro. Guillaume Musso niewątpliwie jest mistrzem w konstruowaniu niespodziewanych finałów i takim właśnie było zakończenie książki. W bardzo ciekawy sposób przedstawiono czyściec - swoistą poczekalnię na lotnisku pomiędzy przejściem z życia do śmierci. Bilet otrzymuje się tylko w jedna stronę - "życie" lub "śmierć".
Ponadto, akcja powieści rozgrywa się w cudownej scenerii Paryża i San Francisco. Autor opisuje zjawiskowe, miejskie krajobrazy w taki sposób, że można wręcz poczuć się stałym bywalcem tych miejsc.
Ta książka, to niewątpliwie opowieść o wielkim uczuciu, lojalności, dylematach i trudnych życiowych decyzjach. Książka jest świetnie napisana, losy bohaterów są poplątane, a fabuła doskonale skonstruowana. Mogę ją tylko polecić!

czwartek, 25 kwietnia 2013

"Jedenaście minut" - Paulo Coelho

Od tej książki na dobre zaczęła się moja przygoda z czytaniem, był to rok 2003. Wcześniej oczywiście interesowały mnie różne książki, ale nie z takim zapałem i entuzjazmem, jak teraz. Dlatego tak bardzo ją lubię i często powracam, co dziwne nie posiadam jej w swojej biblioteczce. Wielokrotnie zamierzałam ją kupić, albo już kupiłam, ale za każdym razem była oddawana w prezencie. Jeśli przychodzi mi ochota, żeby przeczytać ją znowu, biegnę do biblioteki i wypożyczam, by choć przez chwilę była moja. Bo ta książka jest niezwykła i choć nie przepadam za twórczością Paulo Coelho, oczywiście czytałam: "Alchemika", "Pielgrzyma", "Na brzegu rzeki Piedry usiadłem i płakałem", "Piątą Górę", to nie jest to, literatura, która mnie w jakiś sposób pociąga. Bardzo dużo w niej żalu, smutku, nostalgii, dużo też prawdy, ale raczej nakłania do zadumy w depresyjny sposób, za czym ja nie przepadam. 
Jednak "Jedenaście minut", to książka, która rozkochała mnie w sobie. Opowiada o Marii, młodej dziewczynie z brazylijskiej prowincji, która wyrusza w daleką podróż. Ku jej zaskoczeniu, okazuje się, że świat jest inny, niż sobie wyobrażała. Gorzkie doświadczenia, których doznaje sprawiają, że zostaje prostytutką. Na swojej drodze spotyka różnych mężczyzn, a ona sama: "Choć moim celem jest zrozumieć miłość i choć nieraz cierpiałam za sprawą tych, którym oddałam serce, muszę przyznać, że ci, którzy dotknęli mojej duszy, nie rozbudzili mojego ciała, ci natomiast, którzy dotknęli mojego ciała, nie poruszyli mojej duszy". Decyduje się na życie bez miłości i wpada w pułapkę, z której wybawić ją może jedynie prawdziwa miłość... 
"Jedenaście minut" to współczesna baśń dla dorosłych, przypowieść o seksie i miłości, a także o przeznaczeniu, które sprawia, że kręte ścieżki naszego losu mogą nieoczekiwanie poprowadzić nas ku szczęściu, choć dawno przestaliśmy w nie wierzyć.   
Ta książka, to głębokie studium o naszej seksualności, o jej sacrum i profanum, o jednej z najważniejszych i zarazem najbardziej zakłamanych sfer naszego życia. To powieść, która nie pozwala na obojętność i budzi nadzieję, że spotkanie z drugim człowiekiem może być najważniejszym doświadczeniem naszego życia.  
Nie jest podręcznikiem czy traktatem o mężczyźnie i kobiecie, stojących przed nieznanym światem doznań seksualnych dwojga ludzi. To raczej analiza, pozbawiona jakichkolwiek sądów, która mówi o tym, że spotkanie dwóch ciał to coś więcej niż reakcja na pewne bodźce fizyczne, coś więcej niż chemia czy instynkt przetrwania gatunku. Prawda polega na tym, że seks jest przejawem energii duchowej zwanej miłością, czyli jest czymś najważniejszym dla człowieka, o czym niestety często zapominamy. Jest również jednym z obszarów naszego życia, w którym kłamstwo uchodzi za normę. Dlaczego więc kłamiemy? Czyżby tylko dlatego, by sprawić przyjemność drugiej osobie? Przecież to kłamstwo może zainfekować wszystko co ważne, a może nawet najważniejsze w naszym życiu...?

wtorek, 23 kwietnia 2013

Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich 23 kwietnia

Idea Dnia Książki wywodzi się z Katalonii. 23 kwietnia jest w tym regionie Hiszpanii hucznie obchodzonym świętem narodowym, jako dzień jej patrona, św. Jerzego (Sant Jordi). Zgodnie z długą tradycją obdarowywano w ten dzień kobiety czerwonymi różami, mającymi symbolizować krew smoka pokonanego przez świętego. Później kobiety zaczęły odwzajemniać się mężczyznom podarunkami z książek. Obecnie każdy,  kto w tym rejonie Hiszpanii kupi książkę w dniu 23 kwietnia, otrzymuje z nią kwiat. 
Święto to oficjalne obchodzimy od 1995 roku, organizowane przez UNESCO w celu promocji czytelnictwa, edytorstwa i ochrony własności intelektualnej za pomocą praw autorskich. 23 kwietnia to również symboliczna data dla literatury światowej. W tym dniu, w roku 1616 zmarli Miguel de Cervantes (barokowy pisarz hiszpański, autor Don Kichota), William Shakespeare (angielski poeta, dramaturg, aktor) i Inca Garcilaso de la Vega (historyk peruwiański). 
W Polsce dzień ten obchodzimy od 2007 roku. Podobnie jak we wszystkich krajach, jest on okazją do prezentacji książki, spotkań z twórcami, wieczorów autorskich, wystaw i zabaw organizowanych przez szkoły, a także obdarowywania się książkami (w tym audio- i e-bookami). Księgarze w wielu krajach mają zwyczaj rozdawania dzieciom talonów na książki i przekazywania organizacjom humanitarnym części pieniędzy uzyskanych tego dnia ze sprzedaży. W Hiszpanii 23 kwietnia król wręcza najpoważniejszą nagrodę literacką dla autora hiszpańskojęzycznego dzieła – Premio Cervantes.
Moim zdaniem to bardzo dobry dzień, aby zrobić porządki w swoich książkach, może je trochę odświeżyć, może jakieś kupić, oddać, poukładać. Ja z okazji święta zakupiłam dwie: Harlan Coben "Zostań przy mnie", Guillaume Musso "Potem".
A to kilka pomysłów UNESCO, w jaki sposób każdy z was może świętować "Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich":
- ściągnij na Kindle’a darmowe edycje książek wydanych ponad 100 lat temu,
podziel się swoją pasją czytania: podaruj książkę ulubionego autora komuś z grona przyjaciół lub współpracowników,
-  zostaw książkę na ławce w parku z adnotacją “Szczęśliwego Dnia Książki i Praw Autorskich”,
-  dowiedz się, jak możesz przesłać swoje stare książki do szkół i bibliotek w krajach zniszczonych w wyniku konfliktów zbrojnych,
-  dowiedz się więcej na temat praw autorskich: szacunek dla cudzej własności intelektualnej sprzyja upowszechnianiu wiedzy i uczciwemu wynagrodzeniu twórców i wydawców,
-  nigdy nie wyrzucaj książek; weź udział w akcjach ich wymiany i w społecznych kampaniach nieodpłatnego przekazywania książek,
-  zaangażuj się w organizację wydarzeń czytelniczych w szkołach i bibliotekach, postaraj się pozyskać do współpracy znanych ludzi w roli gości honorowych.
PS. Zdjęcie przedstawia rzeźbę "Der moderne Buchdruck", która stoi w Berlinie, powstała z okazji Mistrzostw Świata 2006 roku w Niemczech na pamiątkę Johannesa Gutenbergera, wynalazcy druku (bardzo mi się podoba).

czwartek, 18 kwietnia 2013

Gra o tron sezon III...

"Gra o tron" to amerykański serial fantasy stworzony przez Davida Benioffa i D.B. Weissa dla stacji telewizyjnej HBO będący adaptacją sagi "Pieśń Lodu i Ognia" autorstwa amerykańskiego pisarza George'a R. R. Martina. To jedna z największych i najdroższych produkcji HBO w historii. Wyprodukowanie jednego sezonu to koszt 55 milionów dolarów. To również najbardziej piratowany serial, pierwszy odcinek nowego sezonu został nielegalnie ściągnięty za pomocą programu BitTorrent przez ponad milion internautów w niecałą godzinę po emisji. Nigdy wcześniej nie pobrano tak dużej liczby kopii jakiegokolwiek serialu w tak krótkim czasie. Najwięcej piratów pochodziło z USA i Wielkiej Brytanii. W pierwszej piątce znalazła się Australia (3.) i Kanada (4.). W Europie królowały: Francja, Holandia i Hiszpania. Choć w rocznym zestawieniu za ubiegły rok Polska była w czołówce, tym razem naszego kraju nie uwzględniono w pierwszej dziesiątce. W trakcie emisji HBO pierwszy odcinek obejrzało ponad 4,4 mln Amerykanów. To największa publiczność w historii serii.
Ja również go widziałam i nie jestem zachwycona, tak jak większość fanów, którzy wypowiadają się na forach internetowych, jestem raczej zawiedziona. Nie ucieszyło mnie to, że już w 1. odcinku poruszone zostały chyba wszystkie najważniejsze wątki fabularne, z wyjątkiem dwóch czy trzech. Nie było trzęsienia ziemi, którego się spodziewałam, chyba, że fabuła będzie rozkręcać się z odcinka na odcinek, tak jak miało to miejsce w sezonie II. Na chwilę obecną jednak nie wydarzyło się nic, co spowodowałby zmianę mojego stanowiska, co sprawiłoby, że z chęcią będę go dalej oglądać.
Sezon I był naprawdę bardzo dobry, bo opowiadał nową historię rodziny, uwikłaną w potyczki rodów o królewski tron, w całkiem nowym świecie. Wszystko było świeże, innowacyjne i oryginalne, sam pomysł zasługiwał na pochwałę i uznanie. Fabuła skupiała się głównie na losach Neda Starka, potężnego północnego lorda władającego starożytną twierdzą Winterfell, oraz jego rodziny; Catelyn, żony z rodu Tullych oraz ich dzieci: Robba, najstarszego syna i prawowitego dziedzica Winterfell; Sansy, urodziwej córki, marzącej o zostaniu wielką damą; Aryi, często zapominającej o szlachetnym pochodzeniu na rzecz zabaw z niżej urodzonymi przyjaciółmi; Brana, pasjonata wspinaczki, który chce zostać wielkim rycerzem; oraz najmłodszego z rodzeństwa Rickona, a także Jona Snow, bękarciego syna Eddarda. 
Sezon II był troszkę słabszy na początku, co było częściowo winą fabuły literackiego pierwowzoru. W "Starciu królów" G.R.R. Martin wprowadził mnóstwo nowych postaci i miejsc, co musiało wprowadzić poczucie pewnego chaosu. Twórcy jednak doszli do wniosku, że muszą tu troszkę wyciąć, żeby móc dodać tam. Oczywiście w dalszym ciągu śledzimy losy głównych bohaterów i to cieszy. Nakręcono też więcej scen seksu i to ostrego. Na moją pochwałę zasługują ostatnie dwa odcinki: "Blackwater" oraz "Valar Morghulis", które przywróciły "Grze o tron" formę z 1. sezonu i pokazały, że ten serial może być klasą samą dla siebie w telewizyjnej rozrywce, co obrazowała moja twarz w trakcie ich oglądania.
Wiadomo już, że na pewno będzie sezon IV, który ma bazować na drugiej części "Nawałnicy mieczy" George'a R. R. Martina oraz na niewydanych jeszcze "The Winds of Winter" oraz "A Dream of Spring".

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Hannibal - nowy serial...

Poszukuje nowych, ciekawych seriali. Po IV serii "White Collar", który wciągnęłam jak narkotyk, ciężko natrafić na coś naprawdę ekscytującego. Nowy sezon dopiero w październiku tego roku. Do tego czasu na szczęście pojawi się "Dexter", sezon VIII ma rozpocząć się 30 czerwca. Muszę jednak przyznać, że na chwilę obecną na miano naprawdę dobrego zasługuje nowy serial "Hannibal", który przedstawia początki zabójczej "pasji" psychopaty znanego całemu światu z kart książek Thomasa Harrisa i ich kinowych ekranizacji. Pierwszy i drugi odcinek mnie zachwycił, może dlatego, że sam sposób postrzegania przestępstwa przez głównego bohatera, który wraz z FBI tropi seryjnych morderców (mój ulubiony motyw, jeśli chodzi o seriale kryminalne) jest bardzo kontrowersyjny. Niezwykłe w tym wszystkim jest to, że Will Graham (Hugh Dancy) posiada ogromny dar, tak ogromny, że sam nie potrafi nad nim zapanować, dzięki swojemu tokowi myślenia wczuwa się w rolę każdego przestępcy, nawet psychopaty, co wpływa na jego złe samopoczucie, koszmary, bóle głowy. Ma niezwykłą zdolność widzenia oczami sprawcy, są to dla niego tak mocne odczucia, że sam potrzebuje pomocy specjalisty, psychiatry najlepszego w kraju dr Lectera (Mads Mikkelsen), choć sam również nim jest. Will trafia na zabójcę, którego umysł jest skomplikowany nawet dla niego. Nie wie jednak, że jego obecny partner, sławetny dr Lecter jest jego wybawieniem a zarazem celem nie do osiągnięcia. Sposób w jaki przedstawia się ten obraz jest strasznie dziwny, inny w swej dziwności momentami przerażający, ekscentryczny, unikatowy, chyba dlatego, tak bardzo przypadł mi do gustu. Scenarzystą serialu jest Bryan Fuller, który jest twórcą również serialu: "Herosi", którego sezon pierwszy uważam za jeden z najlepszych, jeśli chodzi o seriale science fiction. Następny odcinek "Hannibala" już w środę na programie AXN, godzina 22.00.

środa, 3 kwietnia 2013

Oj Szary, Szary...

I tak skończyła się moja przygoda z Greyem. Nie wiem, jak ja teraz sobie poradzę bez tych jego szarych oczu, pięćdziesięciu odcieni, tej zmienności nastrojów, tych wszystkich uczuć. A tak na serio, serio, to wszystko jest zbyt nierealne i nierzeczywiste. Jeśli komuś z Was wydaje się, że taki ktoś jak Christian Grey - bogaty jak Bill Gates, młody jak Justin Biber, piękny jak Matt Bomer, genialny jak Mark Zuckerberg (główny twórca Facebooka), a przy okazji porąbany jak Hannibal Lecter. Jeśli ktoś taki istnieje, to na pewno jego celem nie jest usidlenie jakiejś tam szarej gąski z prowincji, której będzie kupować laptopy, drogie ciuchy, bransoletki, telewizory plazmowe w zamian za seksualną uległość i gotowość do wspólnego zamykania się w luksusowej sali tortur. 
Moim zdaniem ta książka jest tak popularna wśród kobiet, bo pozwoliła otworzyć usta i bez skrępowania mówić o tym, o czym jeszcze do niedawna tylko szeptałyśmy. A wszystko to dlatego, że świat erotyczny nastawiony jest przede wszystkim na mężczyzn, co oznacza, że kobiecy jest bardzo ubogi. I choć w ostatnich latach stałyśmy się bardziej samodzielne, przedsiębiorcze, świadome, to i tak wciąż rozglądamy się za jedynym żywicielem rodziny i panem wszechświata - mężczyzną. Może czas porzucić ten model i zadać sobie pytanie: "Gdzie są mężczyźni, którzy potrafią sprawić kobiecie przyjemność?".


Ps. W kolejce czekają już następne książki. Robię podchody do "Gry o tron", ale gdy teraz emitują III serię, nie wiem czy jest sens, może poczekam, aż się skończy?
Dwie inne, to powieści, którymi uraczyła mnie moja koleżanka Agnieszka, dzięki Ci. Jedną z nich jest "3096 dni" - Nataschy Kampusch, to prawdziwa historia dziewczynki, autorki książki, która w wieku 10 lat została porwana przez szaleńca, który przetrzymywał ją 8 lat. Druga książka, to "Kim byłbym bez Ciebie? - Guillaume Musso, nie znam tego francuskiego autora, ale opis jest zachęcający, więc chyba na nią się skuszę, choć przyznam szczerze, że to nie moja bajka.