czwartek, 14 lutego 2013

"Przyjaciel do końca świata"...

Film mi się podobał, nie bardzo, ale podobał. Opowiada o apokalipsie, która jest nieunikniona, ponieważ Ziemię ma zniszczyć gigantyczna asteroida, zwana Matyldą. Główni bohaterowie to: bardzo lubiany przez mnie Steve Carell, i trochę mniej lubiana Keira Knightley. Dodge (Carell) ma podwójnego pecha: nie dość, że świat stoi w obliczu zagłady, to na dodatek właśnie opuściła go żona. Kiedy wydaje się, że nic nie ma już sensu, mieszkająca obok Penny (Knightley) przynosi mu list, który trafił do niej przez pomyłkę. Napisała go licealna sympatia Dodge’a, która chce go jeszcze zobaczyć, bo był miłością jej życia. Sąsiadka oferuje mu podwiezienie i wspólnie ruszają w ostatnią podróż życia. Okazuje się, że to, co ich dzieli, jak na ironię ich łączy - oboje, ze skrajnie różnych powodów, nie chcą zgodzić się na tak bezsensowny koniec.
W filmie podobały mi się małe mikroscenki, które w satyryczny sposób pokazują typowo amerykańskie zachowania, amerykański styl bycia i życia. Odsłonięte zostało spektrum społecznej reakcji na nadchodzący koniec świata: zamieszki na przedmieściach i plażowo-knajpiane komuny, szefów korporacji rozdających lekką ręką wysokie stanowiska i niestrudzonych amatorów joggingu, zatroskanych spikerów telewizyjnych i podsumowującą "dorobek ludzkości" okładkę magazynu "Time", ukrytych w bunkrze żołnierzy, którzy wykorzystując "najsilniejsze z samic", planują na nowo zaludnić Ziemię po zagładzie.
Trochę rozczarowało mnie zakończenie, bo mimo wszystko myślałam, że ta para dzięki wielkiej miłości, jaką do siebie zapałali, uratuje się. Najważniejszym przesłanie tego filmu, jak dla mnie, były przemyślenia głównej bohaterki, która to stwierdza, że nie warto tracić czasu na związki, z których i tak później nic nie wynika. Nie warto poświęcać rodziny, na facetów, którzy i tak nie są tymi jedynymi. Z drugiej strony skąd wiedzieć, kto jest odpowiednią osobą? Można się tego dowiedzieć, po prostu wciąż próbując. Można też czekać na prawdziwe uczucie i się nie doczekać, bądź niespodziewanie stać się czyjąś wielką miłością. A gdy już spotyka się tą właściwą osobę, okazuje się, że za mało jest czasu, żeby się sobą nacieszyć. Cóż za niesprawiedliwość. Kwintesencją filmu stają się słowa Doga, który stwierdza, że zawsze czuł, "że to wszystko przedwcześnie się skończy". Mam nadzieję jednak, że tak się nigdy nie stanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz