niedziela, 1 października 2017

"Botoks" - Patryka Vegi. Kicz czy Hit?

Patryk Vega w recenzjach za ten film został zmasakrowany, jeśli chcieliście Vegi z "Pittbula" to możecie się mocno rozczarować. To, co mnie zmasakrowało, to nie drastyczne sceny z naturalistycznych porodów, krew się leje, trupy są, w przeróżnych konfiguracjach. Przeraża ilość przeprowadzonych aborcji, a sceny umierających płodów po zabiegu aborcji, nawet dla mężczyzn w kinie, były trudne do oglądania. Co i jeden trzymał w tych momentach mocniej swoją kobietę za rękę. Mnie zmasakrowały dialogi, w czym Vega był do tej pory mistrzem, tutaj niestety sięgnęły dna, są drętwe, żywcem wycięte z polskich komedii romantycznych. 
Film jest ponoć oparty na rzeczywistych wydarzeniach, ukazując obraz życia personelu medycznego naszej wspaniałej służby zdrowia. Niewątpliwie jest to grupa obciążona psychicznie i nie wszystkie decyzje, które podejmują są dobre, a które niestety mają wpływ i znaczenie dla tego zwykłego, szarego, człowieka, który oczekuje tylko pomocy, a który nie ma pojęcia o swoich prawach o tym czego może oczekiwać, czego może żądać.
Motywem przewodnim jest działalność koncernów farmaceutycznych, które wciskają nam kit i napędzają całą spiralę naszego lecznictwa. Pokazuje to w jaki sposób lekarze w dobrej wierze wciskają nam poszczególne lekarstwa, które niekoniecznie są skuteczne, ale ważne żeby kasa na koncie się zgadzała.
To, na co należy w tym filmie zwrócić uwagę, to problem współczesnej kobiety, która zmaga się z najtrudniejszymi życiowymi decyzjami i problemami: dyskryminacji, presją macierzyństwa, pogoni za młodością, walką o prawo do wolnego wyboru i własnych poglądów. Nawet najznakomitsze Panie Doktor mają niestety ten sam problem z pracodawcą, ten sam co, ja czy ty.
Na jedyną pochwałę za grę aktorską, wśród tej znakomitej liczby nazwisk zasługuje jedynie Katarzyna Warnke, której wątek jest jakiś, walczy z materią roli, daje z siebie dużo i gdyby trafiła na lepszego reżysera i dopracowany bardziej scenariusz, jej rola byłaby ciekawa sama w sobie, bo jako jedyna wnosi cokolwiek, poza ziewaniem i zastanawianiem się nad szkodliwością botoksu w twarz i morderczą nudą. Choć sam tytuł filmu "Botoks" ma naprawdę niewiele z nim wspólnego. To tyle na temat tego "dzieła filmowego", co na premierze filmu padło częściej niż podczas Festiwalu w Gdyni, gdzie pojawiły się filmy ważne, wybitne, wielkie. Ten niestety do takich nie należy, zdecydowanie Kicz.

Moja ocena
10/3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz